Witamy w kwietniu! Najnowszy numer SUKCESU jest już dostępny 🌞 zapraszamy do lektury najpopularniejszego magazynu lifestylowego o Poznaniu 🌞  

Organizator:

Kolekcjoner

08.03.2022 15:56:05

Podziel się

Czy samochody mogą mieć duszę? Okazuje się, że tak. Dla wielu mężczyzn modele starych samochodów to najlepsze zabawki. Siedzą przy nich godzinami, zmieniając jeden model w drugi, udoskonalając, dorabiając, malując. Zdobywają, polują, śledzą, nawiązują przyjaźnie i potrafią opowiadać o tym godzinami. Człowiek bez pasji z czasem staje się nudny. Robertowi Pydzińskiemu to nie grozi. Wszystko zaczęło się niewinnie – od jednego modelu samochodu Star 25.

ROZMAWIA: Elżbieta Podolska
ZDJĘCIA: Piotr Jasiczek

Jak zaczęła się Pana samochodowa pasja?
Zawsze ciągnęło mnie do zbierania (śmiech). Najpierw była miłość do staroci i gdyby nie żona, która woli nowocześniejszy wystrój i ograniczoną przestrzeń, to stale bym coś do domu przynosił. A samochody zaczęły się od tego, że zobaczyłem w Internecie reklamę Kultowe Ciężarówki PRL-u, Stara 25. To była zapowiedź kolekcji ciężarówek. Pokazałem żonie. Stwierdziła, że ładne i mam sobie kupić. Najpierw kupiłem jeden. Cena była korzystna. Dwa tygodnie później kupiłem sobie drugą ciężarówkę, a potem trzecią. To był Star 25 z plandeką i wpadło mi do głowy, żeby zrobić z niego takiego bez plandeki. Potem był Ził, klasyczne auto radzieckie, które było u nas bardzo powszechne. Kiedy miałem praktyki jako blacharz-spawacz, naprawiałem takie auto. Mam do niego sentyment.

Taka kolekcja ma to do siebie, że błyskawicznie się rozrasta.
Przybywa tych samochodów szybko (śmiech). Najpierw był jeden Ził, ale potem w kiosku zobaczyłem takiego jednego, samotnego, smutnego, więc musiałem kupić kolejny taki sam model, już z myśląc o przerobieniu. Pamiętałem jeszcze ze szkoły zawodowej, jak znajomy przerabiał takiego Ziła na auto asenizacyjne. Pomyślałem, że takie sobie zrobię, założę na niego beczkę. Dokombinuję sobie coś jeszcze w skali 1:43. Jak żona zobaczyła, że jest już pięć aut, nie tylko ciężarówek, bo i osobówki, to stwierdziła: co będziesz z nimi robił, gdzie będziesz je ustawiał? Uspokajałem Ją, że z czasem zrobię gablotkę i będę je ustawiał i sprzątał.

Czyli kocha Pan starocie.
A jak! Poza tym lubię chodzić tam, gdzie można je kupić, jak np. na giełdy staroci. Urodziłem się pod koniec lat 60. XX wieku. Pamiętam jeszcze autobusy Jelcze 043, tak zwane „ogóry”, które rozbierałem przed kasacją. Wchodziły Ikarusy i trzeba było pozbyć się starego taboru, a pracowałem w MPK. Nikt wtedy nie przypuszczał, że staną się zabytkiem, będą cenne, że znajdą się ludzie, którzy będą chcieli je restaurować i oglądać. Kocham przedmioty z duszą, z historią. I tak było z tymi modelami. One budzą wspomnienia, wokoło nich jest mnóstwo opowieści. Dlatego mnie to tak zainteresowało. Do modeli są dodane gazetki, które opisują dany typ samochodu.

Przerabia Pan rzeczywiście te samochody?
Mamy Internet i można wszystko obejrzeć. Także jak wyglądały kiedyś samochody. Dla mnie jest to wielka radość, kiedy mogę dorobić jakieś części, które będą pasować, pokombinować, jak je zmienić, jaki model odtworzyć. Mam na przykład Lublina 51 w wersji „Perły” z nadbudówką i plandeką w wersji cywilnej, jak i wojskowego Lublina 51 w kolorze zielonym. Zabrałem się za przerabianie tego auta na dokładnie taki model, jakim jeździł Wichura w serialu „Czterej pancerni i pies”. Już mi się udało dużo części dorobić. Brakuje mi jeszcze naklejek, które za czasów Wojska Polskiego były na samochodach.

Kolekcjonerstwo to nie jest tylko zbieranie, ale też poznawanie historii, szukanie dokumentów, zdjęć. To jest dużo głębsze, niż tylko kupowanie kolejnych gotowych samochodów.
Zgadza się. Dzisiaj kolekcjonerzy zrzeszają się w grupy na Facebooku. Wymieniamy doświadczenia, zebrane informacje, pokazujemy rezultaty swojej pracy, pomagamy sobie. Podglądamy kolegów, co robią i jak robią. Są też w tym gronie tacy, którzy nie chcą robić historycznego odwzorowania i uruchamiają własną wyobraźnię, kreatywność i tworzą coś nowego, innego.

Niektóre modele po przeróbkach osiągają bardzo wysokie ceny!
Potrafią kosztować kilkaset, albo nawet ponad tysiąc złotych. Są też tacy pasjonaci, którzy robią dioramy, żeby pokazać, w jakim otoczeniu pracowały samochody. Są niesamowite i wymagają wielu godzin pracy i to są naprawdę mistrzowie w swoje pasji.

Jak żona podchodzi teraz do powiększającej się kolekcji samochodów ciężarowych?
Z żoną to już są ustalenia finansowe co do moich pasji. Wiadomo, że stare rzeczy są dużo droższe niż te nowe, więc wszystko musimy konsultować. Budżet domowy nie jest z gumy i wszystko musi się w nim zmieścić. Ale rodzina mnie wspiera. Żona pilnuje, żebym tę swoją kolekcję odkurzał, bo porządek musi być. Synowie, a mam ich dwóch, czasami kupują mi kolejne modele. Dla mnie ważne jest też poszukiwanie, polowanie, zdobywanie tych samochodów. To daje mi dodatkową satysfakcję, a że dużo jeżdżę po Polsce i nie zawsze mogę sam szukać aut, proszę o pomoc synów.

Z tego co wiem, modele samochodów i ich przerabianie, to nie jedyna Pana pasja. Nie lubi Pan siedzieć w domu przed telewizorem, tylko stale Pana gdzieś nosi.
Mam zacięcie do sportu. Jestem członkiem Stowarzyszenia Biegowego LA Spartakus, które organizuje biegi charytatywne. Czasem soboty i niedziele mamy zajęte organizacją i przygotowaniem biegu. Jestem też kierownikiem drużyny piłkarskiej w B klasie – Jadwiżański Klub Sportowy. Jak Pani widzi, nie mam czasu siedzieć na kanapie przed telewizorem. Za dużo ciekawych zajęć.