Witamy w kwietniu! Najnowszy numer SUKCESU jest już dostępny 🌞 zapraszamy do lektury najpopularniejszego magazynu lifestylowego o Poznaniu 🌞  

Organizator:

Mistrzyni kierownicy

06.09.2022 16:07:54

Podziel się

Jako jedyna kobieta, reprezentując Automobilklub Wielkopolski, zdobyła tytuł mistrza Polski w cyklu Wyścigowych Samochodowych Mistrzostw Polski 2021. Swoją karierę kontynuuje w rajdach samochodowych, gdzie odnosi kolejne sukcesy. O pokonywaniu własnych słabości i dążeniu do spełniania marzeń w sytuacji życiowej, która temu nie sprzyja, opowiada Kasia Sakowska.

ROZMAWIA: Dominika Job
ZDJĘCIA: Tomasz Płaczek, Adam Rudnicki CITYMIND

Zostałaś mistrzem Wyścigowych Samochodowych Mistrzostw Polski, mimo że – jak powtarzasz – późno zaczęłaś swoją karierę. To ogromny sukces!
Kasia Sakowska: Miałam 35 lat, kiedy zdobyłam mistrzostwo Polski. Dla mnie to duże osiągnięcie, dlatego że swoją przygodę za kółkiem zaczęłam raptem pięć lat wcześniej. Presja z zewnątrz potrafi skutecznie zablokować człowieka. Ludzie czasami nie robią czegoś, bo np. myślą, że im nie wypada. Gdybym uwierzyła, że kobiecie nie wypada startować w wyścigach, nie osiągnęłabym tego sukcesu. Cieszę się, że przełamuję stereotypy, mam nadzieję, że kogoś zainspiruję do tego, by sięgnąć po swoje marzenia. Nawet te, które wydają się niemożliwe do spełnienia.

Prawo jazdy też zrobiłaś dosyć późno. Jak to się stało, że zaczęłaś jeździć samochodem?
Cierpię na klaustrofobię i kiedy ta dolegliwość zaczęła się pogarszać, miałam ogromny problem z dojazdami na studia. Codziennie pokonywałam pieszo duże odległości, ponieważ nie byłam w stanie jeździć ani tramwajem, ani autobusem. Było mi coraz trudniej, życie zaczęło być bardzo skomplikowane. Wtedy postanowiłam, że spróbuję zrobić prawo jazdy. Przed pierwszą lekcją byłam przekonana, że to nie dla mnie, że mnie stamtąd wyproszą (śmiech).

Nigdy nie mów nigdy…
Okazało się, że był to tylko lęk i bardzo szybko nauczyłam się jeździć. Po przełamaniu pierwszego strachu, kiedy już na pierwszej lekcji miałam wyjechać na miasto, poczułam się za kółkiem bardzo dobrze. Prawo jazdy uzyskałam bez problemów, jednak nadal jeszcze wtedy nie śniłam o wyścigach. Zaczęłam jeździć autem, pokonałam moje problemy i przeszkody, stałam się dzięki temu niezależna. Jazda samochodem sprawiała mi ogromną przyjemność. Uwielbiam to uczucie, jak człowiek może panować na maszyną.

Nie boisz się jadąc samochodem w otoczeniu innych ścigających się aut?
Najwięcej strachu jest w procesie nauki, na treningu. Wyścigi są, wbrew temu, co można sobie wyobrażać, dosyć bezpiecznym sportem. Samochody muszą spełnić liczne wymagania bezpieczeństwa, np.: odpowiednio zbudowana klatka, właściwe pasy, kask, niepalna bielizna czy kombinezon. Wszystkie elementy bezpieczeństwa są rygorystycznie sprawdzane przed zawodami. Miałam dwa wypadki, których pewnie nie przeżyłabym, jadąc zwykłym samochodem. Sam tor też jest skonstruowany w taki sposób, by zapewnić maksimum bezpieczeństwa. Na wyścigach jadę wśród ludzi, którzy mają odpowiednie umiejętności, jadą w tym samym kierunku co ja, z podobną prędkością, więc oni są dla mnie dużo bardziej przewidywali i bezpieczniejsi niż wielu kierowców na zwykłej drodze. Zdecydowanie bardziej przeraża mnie rozpędzony do 200 km na godzinę samochód na autostradzie prowadzony przez nieodpowiedzialną osobę.

Lubisz sporty, gdzie jest połączenie człowieka z maszyną, ale teraz, kiedy jeździsz też w rajdach, musisz również umieć bezbłędnie wyczuć drugiego człowieka. Jak się w tym odnajdujesz? 
W rajdach jestem kierowcą, a moim pilotem został mój trener, który też jest kierowcą wyścigowym i rajdowym, a także pilotem rajdowym. Zdążył już zdobyć parę tytułów, ma spore doświadczenie. Napięcia między nami są, ale wiem że mogę mu zaufać, on wie, co robi, wiem że działa dla naszego wspólnego dobra. Właśnie to „nasze dobro” to jest coś, co w rajdach najbardziej przeraża. Na torze jestem w samochodzie jednak sama, jeśli zrobię coś nie tak, cokolwiek się wydarzy, to na mnie to spada i ja jestem za to odpowiedzialna. A w rajdach jest się odpowiedzialnym za drugiego człowieka. Tam nie ma miejsca na błąd. Staram się nie myśleć o tym w trakcie jazdy, ale mam to cały czas z tyłu głowy.

Jak to się stało, że wybrałaś sobie taki wymagający sport?
W moim życiu tak jest, że zwykle najlepsze rzeczy wynikają z największych trudności. Tak było z moim rozpoczęciem jazdy sportowej. Kiedy w moim małżeństwie zaczął się kryzys, doprowadził mnie do złego stanu psychicznego. Moje poczucie własnej wartości praktycznie wtedy nie istniało. Leżałam i nie wiedziałam, co mam zrobić ze swoim życiem. Do tej pory funkcjonowałam w ten sposób, że zastanawiałam się, czego inni ode mnie oczekują. W końcu pierwszy raz zaczęłam się zastanawiać, czego ja właściwie chcę od życia. Uwielbiałam jeździć samochodem, jednak rozwijanie tego wydawało mi się wtedy absurdalne: ja – kobieta i to jeszcze w moim wieku... Większość rozpoczyna karierę w motosporcie zaraz po szkole podstawowej. Stwierdziłam, że zapiszę się chociaż na szkolenia techniki doskonalenia jazdy. Już na drugim spotkaniu podpytałam instruktora, gdzie można się szkolić tak „bardziej” (śmiech). Jeszcze wtedy nie byłam w stanie otwarcie powiedzieć, że myślę o jeździe sportowej.

Twój instruktor jazdy zachęcił Cię do tego?
Pewnego dnia zapytał, czego ja właściwie chcę. Odpowiedziałam, że nie wiem, co mi wolno chcieć. Nie byłam w stanie wyartykułować tego, że po głowie chodzi mi jazda sportowa, bo sama sobie wydawałam się trochę śmieszna. Na szczęście trafiłam na instruktora, który skutecznie zachęcił mnie, żebym spróbowała. To był kolejny punkt zwrotny w moim życiu. Pół roku później siedziałam w wyścigówce i startowałam w swoim pierwszym wyścigu, prawie 1000 kilometrów od domu. Byłam przerażona, okropnie lało, było mnóstwo kibiców, potwornie się bałam. Na metę dojechałam przedostatnia, ale bardzo szczęśliwa. Następnego dnia po południu siedziałam już w aucie jako instruktor na Torze Poznań. To był pierwszy raz w życiu, kiedy czułam, że robię coś tak, jak chcę, a nie jak świat ode mnie oczekuje.

Mówi się, że to męski sport – mężczyźni traktują kobiety za kółkiem z przymrużeniem oka?
Do pewnego momentu na pewno tak. Jednak to mija, kiedy kobieta „zaczyna coś jechać” – jak to się mówi w naszym żargonie. Widzę też, że to się zmienia, jest coraz więcej kobiet w sporcie i za kółkiem, a jeśli podejmują takie wyzwanie, to dlatego, że czują, że są w tym dobre.

Ty to poczułaś i zaczęłaś też jeździć w rajdach samochodowych. Tam również szybko zdobyłaś swoje pierwsze sukcesy!
Nie mogę powiedzieć, że było źle. Dwa razy byłam na podium, ale to dopiero pojedyncze zawody. Swój pierwszy rajd odbyłam po śniegu. Byłam bardzo zadowolona, bo dużo trenuję na śliskiej nawierzchni. W wyścigach jeździłam hondą napędzaną na przednie koła, a w rajdach napędzanym na tylną oś bmw, znacznie bardziej wymagającym w prowadzeniu. Byłam więc z siebie bardzo dumna. Po pierwszym przejeździe odcinka na śliskiej nawierzchni byliśmy w czołówce w generalnej klasyfikacji, przy czym nasze auto miało ledwie 1/3 mocy najpotężniejszych aut rywali!

Zdobyłaś mistrzostwo w wyścigach, z sukcesem rozpoczęłaś jazdę rajdową – o czym marzysz teraz?
Jestem na takim etapie w życiu, że sukcesem jest dla mnie radosny spokój. Przez ostatnie lata dużo się u mnie działo, dużo zmieniało. Chcę rozwijać się zawodowo, szkolić, uczyć i pomagać rozwijać się innym. Sama też chciałabym jeździć, ale bez ciśnienia. Chcę brać udział w rajdach głównie dla przyjemności. Lubię wygrywać, ale nie ekscytuję się rywalizacją, to nie jest moja główna siła napędowa. Ja po prostu lubię jeździć samochodem i sprawia mi satysfakcję, kiedy robię to coraz lepiej. Dzisiaj mam już trochę inną perspektywę i widzę, że w wyścigach rywalizacja jest bardziej destruktywna, a w rajdach panuje atmosfera wzajemnego wspierania się. Być może wynika to z tego, że w rajdach wynik nie jest tak ważny, jak to, by dojechać na metę. Jeśli ktoś nie dojeżdża, jest to bardzo niepokojące i oznacza, że na trasie mogło wydarzyć się coś złego. Tworzy się wokół tego swego rodzaju społeczność i może dlatego tak mnie tam ciągnie.