Witamy w kwietniu! Najnowszy numer SUKCESU jest już dostępny 🌞 zapraszamy do lektury najpopularniejszego magazynu lifestylowego o Poznaniu 🌞  

Organizator:

Nowy wymiar rolnictwa z siedzibą w Poznaniu

04.01.2022 15:53:46

Podziel się

Są jednym z największych przedsiębiorstw rolnych w Polsce i jednym z największych pracodawców. Swoją siedzibę mają w Poznaniu, a my mamy dzięki temu sporo powodów do dumy. Co szósta/siódma paczka chipsów w Polsce jest produkowana z naszych ziemniaków. Podobnie jak frytki w największej sieci restauracji – mówi Katarzyna Seroka, specjalistka ds. komunikacji spółki Top Farms.

ROZMAWIA: Anna Skoczek
ZDJĘCIA: TOP FARMS

Top Farms w Polsce to ponad 25 lat tradycji. Spółka należy też do jednej z największych europejskich grup rolno-spożywczych Spearhead International. Oprócz Polski, gdzie ta produkcja jest największa i ma około 30 tysięcy hektarów, w grupie są jeszcze gospodarstwa z Wielkiej Brytanii, Czech, Słowacji i Rumunii. Tomasz Zdziebkowski jest prezesem polskiej spółki Top Farms i prezesem całej grupy Spearhead.

Aż trudno uwierzyć, że to właśnie w Poznaniu bije serce ogromnego przedsiębiorstwa rolnego, które wprowadza rolnictwo w zupełnie inny wymiar.
To nasza centrala. W Polsce mamy trzy ośrodki produkcyjne. Na Warmii i Mazurach, w województwie Opolskim, Lubuskim i oczywiście w Wielkopolsce. Oprócz tego mamy jeszcze spółki handlowe: Top Farms Agro, lidera produkcji kwalifikowanego materiału siewnego, głównie zbóż, ale nie tylko oraz Top Gen, dystrybutora najwyższej jakości materiału genetycznego, wykorzystywanego przy produkcji zwierząt.

Kiedyś rolnictwo kojarzyło się z silnym, postawnym mężczyzną w gumiakach i z widłami. Wy udowadniacie, że jest zupełnie inaczej.
Teraz obsługą gospodarstwa mogą zajmować się filigranowe kobiety, które zarządzają procesami za pomocą aplikacji. Stosujemy i testujemy innowacyjne rozwiązania. Już wkrótce będziemy prawdopodobnie najbardziej zautomatyzowanym gospodarstwem rolnym w Polsce. Rozpoczęliśmy właśnie proces automatyzacji ferm w Wielkopolsce. Wprowadzamy roboty udojowe dla krów. Wkrótce będą same decydować, kiedy chcą być dojone i jak długo ma to trwać. Już teraz nasze krowy noszą specjalne respondery, nazywane Moo Monitorami. Dzięki nim wiemy, ile krowa robi kroków, kiedy je, kiedy ma ruję. Dzięki dostępowi do wszystkim danych o jej zdrowiu, jesteśmy w stanie polepszać jej samopoczucie i reagować na pierwsze symptomy choroby. 

Ale to tylko jeden z przykładów innowacyjnych rozwiązań, które u siebie stosujecie.
Oprócz tego, że jesteśmy ogromnym producentem, to jesteśmy promotorem rolnictwa regeneracyjnego, współpracujemy z Fundacją Rozwoju Rolnictwa Terra Nostra i promujemy nowoczesne technologie, współpracując z firmami, które opracowują innowacyjne rozwiązania dla rolnictwa. Z myślą o rolnikach realizujemy też cykl filmów „Strefa technologii”, w których promujemy rozwiązania sprawdzone przez naszych specjalistów.

W tym roku nowym inwestorem spółki Top Farms został Fundusz ACP. Czy można się spodziewać nowego otwarcia?
Już od długiego czasu przenosimy rolnictwo w inny wymiar. Powołaliśmy też niedawno nową spółkę Farm Tech, która zajmuje się dystrybucją nowoczesnych technologii. No i jesteśmy w trakcie opracowywania aplikacji dla rolników, przy której współpracujemy z różnymi startupami i firmami, które działają już w inteligentnym rolnictwie. Dzięki temu, że jesteśmy dużym przedsiębiorstwem, możemy sami testować wiele rozwiązań i później polecać rolnikom faktycznie te, które są już sprawdzone.

Udowadniacie też, że wprowadzanie nowych technologii nie wyklucza powrotu do starych, sprawdzonych metod uprawy.
Jesteśmy promotorem rolnictwa regeneracyjnego i autorem systemu produkcji biologizacyjnej. Od ponad 10 lat nasi specjaliści są zainspirowani filozofią prowadzenia uprawy roli, która została stworzona w latach 60 i 70 w Stanach Zjednoczonych. Na bazie tych doświadczeń opracowaliśmy własny kodeks produkcji 5C, od pięciu angielskich słów: carbon (węgiel), cover crops (poplony – rośliny okrywające glebę), cultivation (sposób uprawy), culture (kultura uprawy) i calcium (wapno, które jest najważniejszym pierwiastkiem odżywiającym rośliny). Stosunek wapnia do magnezu decyduje o tym, czy ziemia jest pulchna, czy jest zbita. Czy jest w stanie przyjąć nawet nawalny deszcz, czy jest tak twarda, że opady po niej tylko spłyną.

Co daje stosowanie zasady 5C?
Własne doświadczenia i współpraca z fundacją rozwoju rolnictwa Terra Nostra pozwalają nam mówić już o konkretnych korzyściach z uprawy biologizacyjnej. To nie są tylko zmiany ideologiczne. To są rzeczy, które można policzyć, zmierzyć i wycenić. Na podstawie tego kodeksu opracowujemy zbiór praktyk dostosowanych do danego gospodarstwa. Mówimy, że każdy może być rolnikiem biologizacyjnym, ale każdy może to robić w trochę inny sposób. Przykładamy dużą wagę do badania parametrów gleby i do nich dobieramy nawozy – z przewagą nawozów naturalnych. Tam, gdzie jest to konieczne, w minimalnym stopniu stosujemy środki ochrony roślin. Im zdrowsza i bardziej odżywiona jest ziemia, tym zdrowsze są rośliny. Im mniej stosujemy chemicznych środków ochrony, tym mniej rośliny się na nie uodporniają.

Rolnictwo jest oskarżane o to, że jest jednym z największych emitentów gazów cieplarnianych.
Jest to około 20–25 %, biorąc pod uwagę deforestację, czyli wycinkę lasów pod kątem upraw. Natomiast samo rolnictwo emituje kilkanaście procent tych gazów. Nie mówi się jednak o tym, że gleba, oprócz oceanów, jest największym magazynem dwutlenku węgla. Ale kiedy nim jest? Kiedy jest uprawiana we właściwy sposób. My już wiemy, że nie powinna być orana.

To jak się ją uprawia?
Kluczem są poplony, rośliny okrywowe. To może być łubin, groch, facelia, słonecznik… Te rośliny zazwyczaj mają długi system korzeniowy i ich korzenie spulchniają nam glebę. Dodatkowo, poprzez długie korzenie wartości odżywcze wyciągane są z dolnych partii ziemi do góry. Niestety, nie zawsze można orki uniknąć, jak w przypadku ziemniaków. Jednak dbając o bogaty płodozmian w kolejnych latach robimy wszystko, by „wynagrodzić” to ziemi i ją zregenerować.  

Co się później dzieje powiedzmy z takimi słonecznikami? Są wyrywane?
Nie. Często na nasze pola słoneczników do późnej jesieni przyjeżdżają ludzie robić sobie zdjęcia (śmiech). Zimą te rośliny obumierają, my je tylko mulczujemy, bo zimą dodatkowo przykrywają ziemię. Później w to pole wsiewany pasami roślinę następczą. Z boku może się wydawać, że mamy bałagan, ale to nie ma z bałaganem nic wspólnego.

I jak to się przekłada na zbiory?
W ciągu ostatnich pięciu lat zawartość materii organicznej, która jest kluczowym wskaźnikiem mówiącym o żyzności gleby, wzrosła w naszych gospodarstwach o 0,4 punkty procentowe. To być może wydaje się niewiele, ale dla rolnika ten przyrost jest jak podarowana mu sztabka złota. Wiąże się też z konkretnymi korzyściami, bo mówimy tu nie tylko o przyroście plonów, ale i o oszczędnościach.

Czyli to nie jest tak, że jedynym środkiem, który jest w stanie zintensyfikować produkcję, są chemiczne nawozy.
Wręcz odwrotnie. Mówimy, że biologizacja to powrót do korzeni, ale tych naprawdę dobrych i zdrowych. Nie jest to rolnictwo ekologiczne, które zabrania stosowania chemii w ogóle. Według specjalistów rolnictwo ekologiczne raczej nie będzie w stanie "wyżywić" ludzkości. Chociaż i tak udowadnia mu, że można to zrobić zdrowiej i z głową, odnosząc wiele korzyści. Ograniczamy wykorzystanie środków chemicznych do absolutnie koniecznego minimum. Korzystamy z naturalnych nawozów, z produktów, które były stosowane na polach przez naszych dziadków. Okazuje się, że wszystko miało sens, tym bardziej ma teraz, jeśli uzbroimy to w nowoczesne technologie.

Chronicie środowisko naturalne?
Zmniejszamy na przykład zużycie paliwa, bo rezygnujemy częściowo z orania ziemi.

Dlaczego?
Upraszczając… Podczas orania ziemi te bakterie, które są wgłębi gleby, wywracamy na wierzch do warunków tlenowych, a te które żyją na powierzchni – przykrywamy. Efekt jest taki, że zabijamy całe przebogate życie biologiczne, które jest w ziemi. Rezygnacja z tego sposobu uprawy to zmiana mentalna, ponieważ robiło się tak zawsze. Całe szczęście jest już sporo rolników, którzy się do tego przekonują, widząc pozytywne efekty.

Tak naprawdę wcale nie jest trudno wrócić do tych dobrych tradycji rolniczych.
W Wielkopolsce jesteśmy spadkobiercami hrabiego Dezyderego Chłapowskiego, który sprowadził nowoczesną technikę rolniczą z Wielkiej Brytanii do Polski. Mówił wtedy o tym, że trzeba zostawiać pasy drzew, krzewy między polami i my do tego wracamy. Dbamy o nowe nasadzenia, pielęgnujemy te, które już są. Mamy też zbiorniki retencyjne, zakładamy nowe, które stają się siedliskami dla ptaków i innych gatunków zwierząt. Gościmy ornitologów, zapraszamy wycieczki szkolne i pokazujemy gatunki, których wcześniej tam nie było. Przy okazji tworzymy przyjazne miejsca.

I współpracujecie z lokalnymi gospodarstwami.
Rozwijamy współpracę z przedsiębiorstwami rolnymi, rolnikami indywidualnymi, czasem naprawdę bardzo małymi rodzinnymi gospodarstwami. Modeli współpracy mamy bardzo wiele i zazwyczaj są to rozwiązania szyte na miarę. Jesteśmy cały czas otwarci na nowe kontakty.

Nie działacie raczej pod swoją marką, chociaż całkiem niedawno wprowadziliście na rynek markę soków SOGO.
To jest marka bardzo lokalna. Soki powstają z jabłek, z sadów w Głuchowie koło Czempinia. Mamy kilka swoich kontenerów, soki są dostępne również w wybranych sklepach. Nasz produkt jest o tyle wyjątkowy, że w butelce nie ma ani grama niczego innego, poza owocami. Nie dodajemy tam nawet wody. To tak jakby Pani wzięła trzy, cztery jabłka i zrobiła sobie z nich sok w domu, korzystając na przykład z sokowirówki.

Tylko ten sok z domu nie smakuje jak ten Wasz.
Bo my wiemy dokładnie, jak to należy robić (śmiech). To, co nas wyróżnia, to to, że soki są tłoczone, a nie wytwarzane z koncentratu. Oczywiście nie jest to nasza kluczowa produkcja, chociaż w przyszłym roku chcielibyśmy zaprosić Wielkopolan do naszych sadów, gdzie będziemy pokazywać, w jaki sposób produkujemy różne gatunki jabłek.

No tak, bo Wasz sok jabłkowy, to nie jest po prostu sok jabłkowy.
Mamy soki z odmian kwaśnych, z odmian słodkich, mamy soki jabłkowe z dodatkiem wiśni, porzeczek. Mamy też soki sezonowe. Co więcej, to też nie są zwykłe jabłka. Nasze sady też są uprawiane biologizacyjnie. Różnica jest naprawdę odczuwalna.