Witamy w kwietniu! Najnowszy numer SUKCESU jest już dostępny 🌞 zapraszamy do lektury najpopularniejszego magazynu lifestylowego o Poznaniu 🌞  

Organizator:

Poznaniak, który odkrył Brazylię

12.05.2022 12:00:00

Podziel się

W jednym rzędzie z Kolumbem i Vasco da Gamą mógłby stać Gaspar. Jak to możliwe, że niewiele osób wie, że to właśnie poznaniak miał swój udział w największych geograficznych odkryciach w dziejach świata? Ta niesamowita historia zainspirowała Radosława Nawrota do napisania książki o jego losach. – Mam wrażenie, że dotarłem już do wszystkich materiałów o Gasparze da Gamie. Postanowiłem więc napisać powieść, uruchomić wyobraźnię i dopisać jego losy – mówi autor.

ROZMAWIA: Anna Skoczek
ZDJĘCIA: Piotr Jasiczek

Wśród nazwisk wielkich odkrywców, którzy zmienili dzieje świata, jest Gaspar da Gama – Polak, a nawet poznaniak…
Dla mnie niesamowite było to, że nikt o nim nie słyszał. Po drugie, zastanawiałem się jak to jest, że Poznań jest od niego właściwie odwrócony. Ilu mieliśmy poznaniaków o większym nazwisku? To jest oczywiście nazwisko nadane mu przez Vasco, który go niemal usynowił. Ale to jedno z największych nazwisk w dziejach ludzkości.

Tylko niewiele o nim wiadomo.
Jak już wspomniałem, jest on zagadką, ale kronikarze przytaczają historię o spotkaniu Portugalczyków z Gasparem w Indiach. Spotkanie to zresztą skończyło się pojmaniem Polaka i torturami. Bo Gaspar był wtedy agentem miejscowego radży. I właśnie na tych torturach przyznał, że jest poddanym polskiego króla i pochodzi z miasta Poznań. Czy kłamał? Na torturach? Jak to było w „Psach”? „Na torturach raczej się nie kłamie”. Jeśli więc naprawdę był on poznaniakiem, to pomyślałem, że trzeba coś z tym zrobić. Zacząłem zgłębiać temat. Pracując w Gazecie Wyborczej napisałem o nim kilka tekstów. Nie wiemy do końca, jakie były jego losy przed spotkaniem z Vasco i przed portugalską wyprawą. Co ciekawe, niewiele wiemy też o tym, co stało się z nim później. Rozpłynął się w powietrzu, jak duch. Może to właśnie dobry powód, żeby te losy wymyślić? Właśnie tak powstała powieść.

Ale nie wszystko w książce jednak jest fikcją.
Za namową mojej ukochanej redaktorki Joanny Gacy-Wyczółkowskiej z Wydawnictwa Miejskiego Posnania, która w zasadzie doprowadziła tę książkę do stanu czytalności, dodałem posłowie. Wyjaśniam tam, co w książce jest oparte na faktach, a co jest fikcją. Jeśli czytelnik tam dotrze, to naprawdę się zdziwi, bo jest tam więcej faktów historycznych, niż mogłoby się wydawać. Sam na podstawie źródeł sporządziłem sobie na przykład mapy Poznania. To są lata poszukiwań informacji. Bardzo zależało mi na tym, żeby ta fikcja, którą stworzyłem w książce, była ograniczona. Chciałem, żeby ramy historyczne były jak najbardziej prawdziwe. Myślałem często o tym, że gdyby Vasco da Gama nie wrócił z Indii, a bez Gaspara by nie wrócił, to historia świata byłaby dziś zupełnie inna. Fascynowała mnie również relacja między nim a Vasco. Do dziś nie potrafię rozgryźć, co się między nimi stało, że Vasco najpierw go torturował, a później dał mu swoje nazwisko. Co ich łączyło?

A co jest Pana zdaniem najbardziej zaskakujące w historii Gaspara?
Kwestia Brazylii. Gaspar da Gama przyprowadził wyprawę wynędzniałych, ledwo żywych Portugalczyków do Lizbony. Kiedy przybył do Portugalii, a był to rok 1499, bardzo szybko zdobył ogromne uznanie króla. Był naprawdę niesamowity i w krótkim czasie stał się postacią bardzo popularną. Niedługo po przybyciu, Gaspar poszedł do portugalskiego króla i zaczął „męczyć bułę” o ponowną wyprawę do Indii. Król się w końcu zgodził, ale zadecydował, że dowódcą zostanie admirał Cabral. Portugalczycy wysłali do Indii swoich najlepszych żeglarzy. Wyprawa trafiła jednak na gigantyczny sztorm na Atlantyku i, po sugestii Gaspara, obrali kurs na zachód. W ten sposób dotarli do wybrzeży Brazylii. No i Gaspar da Gama – poznaniak – był pierwszym Europejczykiem, który postawił nogę na wybrzeżu i przyłączył Brazylię do Portugalii. Może to był przypadek? Może intuicja? A może miał jakąś wiedzę na ten temat?

Historie, które Pan przytacza, są tak bogate, że czytelnik może odnieść wrażenie, że Gaspar to nie był jeden człowiek. Może była to legenda, pod którą podszywało się kilka osób?
U mnie rzeczywiście jest postacią mityczną. Tak naprawdę ta książka jest właśnie o zmaganiu się z legendą. O ściganiu ducha. Gaspar jest gościem, który niesie ze sobą tajemnicę. Może kryje się za tym ogromna fortuna? Może sława? Nie wiemy. Zastanawiałem się też, co się stało, że mimo tak ogromnych zasług dla Portugalii, Gaspar został wymazany z kart historii. Może sam chciał zniknąć? Chciałem skłonić czytelników do tego, żeby popuścili wodze fantazji. W końcu to jest epoka wielkich odkryć geograficznych. Wyobraźnia aż buzuje. Pomyślmy o tamtych ludziach, którzy odkrywali świat, zupełnie nowe krainy, inne zapachy, kolory… To jest taki przełom, także w myśleniu, że już samo w sobie jest to fascynujące. I powinniśmy pamiętać o tym, że mamy w tej zmianie świata swój udział.

Nie tylko polski, ale udział poznański…
Pisząc o Gasparze, pisałem też dużo o Poznaniu, jako mieście w szczycie swojego rozkwitu. W XVI wieku Poznań był węzłem handlowym, tutaj sprzedawało się wszystko, łącznie z przyprawami, które trafiały do nas z Portugalii. Na ulicach oprócz polskiego, można było usłyszeć różne języki świata. Kiedy zgłębiałem strukturę mieszkańców Poznania, okazało się, że tu była masa cudzoziemców. Wenecjanie, Genueńczycy, Włosi, Niemcy. To był zresztą początek reformacji i to wszystko miało też wpływ na nas. Fantastyczny ferment musiał być w tym mieście. Wtedy Poznań nawet swoimi rozmiarami był w stanie konkurować ze stołecznym Krakowem. W Poznaniu mieszkało wówczas około 30 tysięcy osób, w Krakowie niewiele więcej. Jednocześnie Poznań był zupełnie inny niż reszta Polski. W książce jest taka scena, w której królowa Bona mówi do jednego z bohaterów: „Jedziesz do Poznania? Tam jest naprawdę inaczej”.

Gaspar da Gama jest jednym z elementów opowieści o Poznaniu.
O mieście, którego właściwie nie znamy, czyli o Poznaniu żydowskim. Gaspar był Żydem i jeśli pochodził z Poznania, to z tutejszego kahału, z gminy. W Poznaniu, w XVI wieku, był jednym z największych w Polsce. Mieszkało tu bardzo wielu Żydów, którzy tworzyli miasto w mieście. Enklawę żyjącą według zupełnie innych reguł i prawideł niż reszta. Zresztą Poznań był fascynujący, bo był pełen dzisiaj powiedzielibyśmy, że uchodźców. Ludzi, którzy na przykład uciekali z Niemiec przed wojną chłopską, przed wojnami religijnymi. Żydów, którzy uciekali z innych terenów Europy. Mieliśmy w mieście bardzo wielu Sefardyjczyków, którzy właśnie tu znaleźli nową ziemię obiecaną. Moja powieść wydana właśnie nakładem Wydawnictwa Miejskiego Posnania odkrywa ten nieznany świat.