Witamy w kwietniu! Najnowszy numer SUKCESU jest już dostępny 🌞 zapraszamy do lektury najpopularniejszego magazynu lifestylowego o Poznaniu 🌞  

Organizator:

Gdy dziecko zostaje w domu

26.05.2020 14:00:00

Podziel się

Kiedy zamknięto placówki edukacyjne, wielu uczniów odczuwało zadowolenie i ekscytację, ponieważ odwołanie zajęć wiązało z czasem wakacji. Rzeczywistość okazała się jednak inna. Nauczanie zdalne nie jest tak łatwą i przyjemną formą edukacji, jak mogło się wydawać. Katarzyna Tomczak z Przystani Edukacyjnej podpowiada w jaki sposób połączyć obowiązki rodziców z potrzebami dzieci w zupełnie nowej rzeczywistości. I choć plany dorosłych nie zawsze pokrywają się z pomysłami oraz potrzebami dzieci, okazuje się, że codzienne prace domowe takie jak pranie, prasowanie i gotowanie mogą być wspaniałą okazją do wspólnej zabawy i nauki.

ROZMAWIA: Klaudyna BOGURSKA-MATYS
ZDJĘCIA: Archiwum prywatne

Koronawirus spowodował, że cały świat się zatrzymał. A tak naprawdę przeniósł się do czterech ścian naszych domów, gdzie nagle musieliśmy urządzić sobie nie tylko biuro, ale także szkołę i przedszkole. Jak taka zmiana może wpływać na dzieci i ich emocje? 

Katarzyna Tomczak: Każde dziecko jest inne, więc ich reakcje mogą znacząco się różnić. Gdy zamknięto placówki, wielu uczniów odczuwało zadowolenie i ekscytację, ponieważ odwołanie zajęć wiązało z czasem wakacji. Rzeczywistość okazała się jednak inna. Nauczanie zdalne nie jest tak łatwą i przyjemną formą edukacji, jak mogło się wydawać. Kontakty z rówieśnikami są znacznie ograniczone. Pomimo, że pogoda coraz częściej zachęca do wyjścia na rower, hulajnogę, plac zabaw czy na boisko szkolne, jest to niemożliwe. Taka liczba ograniczeń może doskwierać – denerwować, irytować lub wzbudzać złość. Radość może ustąpić zniecierpliwieniu i znużeniu. Zakazy wprowadzane przez rodziców w dobrej wierze, mogą zostać potraktowane jako kary. W wyniku tak wielu zmian, niektóre dzieci mogą odczuwać lęk, strach i niepewność. To, jak poradzą sobie w czasie kwarantanny, w dużej mierze zależy od osób dorosłych, szczególnie od rodziców. 

Czy są zabawy, które mogą zaangażować dzieci w samodzielną pracę? Czy rodzic zawsze musi wszystko kontrolować?

Nie musi, a nawet nie powinien. Dzieci, podobnie jak dorośli, potrzebują własnej przestrzeni oraz czasu, który mogą spędzić według własnego pomysłu i na własnych zasadach. W pedagogice te formę zabawy nazywamy zabawą swobodną. W przypadku najmłodszych dzieci odbywa się ona w obecności opiekuna, ale zazwyczaj pełni on rolę towarzysza i obserwatora. Bawiąc się swobodnie dzieci poszerzają i wzbogacają swoją wiedzę o otoczeniu oraz nabywają praktyczną wiedzę o użyteczności poszczególnych przedmiotów. Co więcej, uczą się przewidywać skutki podejmowanych przez siebie działań – myślenie zaczyna wyprzedzać działanie. Bawiąc się lalkami, autami, w sklep czy w fryzjera, często przejmują role osób dorosłych – odtwarzają ich zachowania, aktywności oraz emocje. W ten sposób trenują i naśladują zaobserwowane wśród najbliższych zachowania i reakcje. Przysłuchajmy się czasem monologom i dialogom prowadzonym przez dzieci w czasie zabaw swobodnych. Można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy.

Jak zajmować się małymi dziećmi? 

W sytuacji, kiedy rodzic musi połączyć pracę zdalną z obowiązkami domowymi oraz opieką nad pociechami, dobrym rozwiązaniem wydaje się być zapraszanie dziecka do bycia asystentem w czynnościach dnia codziennego. Dzieci w wieku przedszkolnym uwielbiają pomagać rodzicom i podglądać ich w codziennym działaniu. Jest to dobry czas na wspólne gotowanie, pranie, sprzątanie, majsterkowanie czy prace w ogrodzie. Podczas wykonywania tych czynności można rozwijać u dzieci kompetencje językowe, matematyczne oraz poznawcze. Przykładowo: gotujemy na obiad zupę jarzynową. Dziecko spośród warzyw i owoców wybiera te, które powinny znaleźć się w zupie. Nazywa produkty, przelicza je oraz wskazuje, których jest najwięcej, a których najmniej. Może określić ich smaki oraz kształty. Następnie myje je i pomaga przy obieraniu i krojeniu (w miarę swoich możliwości). Dosypuje przypraw. Gdy zupa się gotuje, przygotowuje ilustrowany przepis. W ten sposób sprawdzamy, co zapamiętało. I tak oto, pomagając w przygotowaniu obiadu, dziecko przećwiczyło takie umiejętności jak: klasyfikowanie, przeliczanie, porównywanie, zręczność, koordynacja wzrokowo-ruchowa, myślenie sekwencyjne (co robiło krok po kroku). Ponadto dowiedziało się, jak przyrządzić zupę i jakie zasady bezpieczeństwa obowiązują w kuchni.

A jak radzić sobie z emocjami dzieci? 

Nie ma jednej skutecznej metody relaksacji. To, jaką formę odpoczynku zaproponujemy dziecku, zależy od jego indywidualnych potrzeb. Dla jednych najlepszym sposobem na odreagowanie są zabawy ruchowe np. skoki na trampolinie, huśtanie się na huśtawce, skakanie przez skakankę. Dla innych położenie się na 15 minut i przeczytanie książki lub bajki, albo posłuchanie muzyki. Pewnej grupie dzieci wystarczy rysowanie lub budowanie z klocków w całkowitej ciszy. Można również skorzystać z gotowych technik relaksacyjnych skierowanych stricte dla dzieci i młodzieży, takich jak masażyki (np. Przytulanki, czyli Wierszyki na dziecięce masażyki. Zabawy relacyjno-relaksujące M. Bogdanowicz), opowieści ruchowe, muzyka relaksacyjna, relaksacja progresywna Jacobsona, trening autogenny Schultza (w adaptacji Polender), techniki wizualizacyjne czy gimnastyka wg de Milla.

A młodzież szkolna?

Pamiętajmy, że dzieci i młodzież nie są w stanie pracować przez kilka godzin „na pełnych obrotach”. Ucząc się w domu, również potrzebują przerw. Długie przebywanie w pozycji siedzącej, bezruch oraz praca w pełnym skupieniu wywołują znużenie i zmęczenie. Dlatego warto zadbać o to, aby młodzi ludzie robili sobie tzw. przerwy śródlekcyjne. Są to krótkie przerywniki, w czasie których wykonuje się proste ruchy takie jak skłony, skręty tułowia, krążenia głową i podskoki. W ten sposób organizm regeneruje się i jest gotowy do podjęcia kolejnych działań. Mówiąc o komforcie psychicznym starszych dzieci i młodzieży, trzeba mieć na uwadze ich silną potrzebę kontaktu z grupą rówieśniczą. Ucząc się zdalnie spędzają sporo czasu przed ekranem komputera, ale mimo to dajmy im możliwość połączenia się z koleżeństwem przez komunikator. 

Zapewne patrzenie się przez cały dzień w telewizor i tablety nie wpływa dobrze na mózgi naszych dzieci i maluchów. Co tak naprawdę się dzieje w ich głowach, kiedy całymi dniami grają w gry i oglądają bajki?

Rzeczywiście nie jest to najwłaściwsza forma spędzania czasu, choć zarówno telewizja, jak i gry komputerowe są bardzo atrakcyjne dla dzieci i młodzieży. Przy małym wysiłku intelektualnym przynoszą sporo różnorodnej rozrywki. Dziecko nic nie robi, a na ekranie stale coś się dzieje i zmienia. Nie jestem kompetentna, aby wyjaśniać procesy zachodzące w mózgu, ale z pewnością podczas długotrwałego przebywania przed ekranem telewizji lub komputera system nerwowy jest nieustannie zmuszany do pracy. Duża ilość bodźców prowadzi do jego obciążenia i zmęczenia, w wyniku czego pojawia się u dziecka pobudzenie psychoruchowe. Po długich sesjach komputerowych bądź telewizyjnych, dzieci stają się nadmiernie ruchliwe, głośne, drażliwe, nerwowe, a czasem nawet agresywne. W ten sposób organizm rekompensuje sobie długotrwały czas bezruchu. Dzieci przyzwyczajone do ciągłego bodźcowania, mają trudności ze skupieniem swojej uwagi, co rzutuje na wyniki w nauce. Ponadto przestaje rozwijać się wyobraźnia oraz myślenie abstrakcyjne. Małe dzieci nadmiernie oglądające telewizję są znacznie bardziej zagrożone opóźnieniem rozwoju mowy oraz częściej mogą przejawiać trudności w nauce czytania. Pojawiające się zaburzenia rytmu snu wpływają na nastrój dziecka, zachowanie oraz kontakt z otoczeniem.

A co można zaproponować tym, którzy mają ogródek i kawałek chodnika? Co mogą wspólnie robić, gdy pozwala na to pogoda i zdrowie? 

Wydaje mi się, że jest to dobra sposobność, aby rodzice pokazali swoim dzieciom gry i zabawy z własnego dzieciństwa, np. zabawy z gumą do skakania („Dni tygodnia”, „Dziesiątki”, „Myszka Miki gra w guziki”), zabawy ze skakanką (przeskakiwanie różnymi stylami, „Szczur”, „Alfabet”, „Misiu”, „Zegar” czy chodzenie po linie), grę w klasy czy zabawy z obręczą hula hop (kręcenie na pasie, przeskakiwanie przez obręcz jak przez skakankę, przeskakiwanie przez obręcz leżącą na ziemi, pokonywanie obręczy idąc jak rak, pająk lub pełzając jak wąż). Większość z tych aktywności rozwija koordynację wzrokowo-ruchową, zmysł równowagi, świadomość własnego ciała oraz płynność wykonywania ruchów. Ponadto umożliwiają ćwiczenie umiejętności odtwarzania ruchu oraz pamięć sekwencyjną ruchową. A co najważniejsze, sprawiają dużo radości zarówno mniejszym, jak i większym uczestnikom zabawy.

Co więcej, guma do skakania może stać się przeszkodą, którą trzeba pokonać przechodząc pod albo nad nią, starając się jej nie dotknąć, a skakankę można wykorzystać do układania figur geometrycznych, cyfr, liter albo wzorów, które następnie trzeba odtworzyć.

Jeśli nie pamiętamy przebiegu poszczególnych zabaw, w Internecie znajdziemy filmiki instruktażowe oraz cały pakiet pomysłów na inne aktywności z wykorzystaniem tych rekwizytów.

Kolejną propozycją są zabawy z kredą. Jeśli dysponujemy kawałkiem chodnika, mamy spory wachlarz możliwości. Możemy zagrać w kalambury rysunkowe, narysować tory przeszkód, które trzeba pokonać w różny sposób (idąc tip-topami, przodem, tyłem, bokiem, skacząc obunóż albo na jednej nodze). Ciekawą opcją może być narysowanie planszy do gry i zagranie w „Twister” czy „Węże i drabiny”. Wszystko zależy od przestrzeni, którą dysponujemy, ale przede wszystkim od naszej pomysłowości.

Co więcej, w domu i w ogrodzie można przeprowadzić mini podchody albo chować skarb, który odnajdziemy na podstawie wskazówek. Gra w kręgle, kapsle, rzucanie do celu, ringo, tory przeszkód, slalomy… Mogłabym tak długo wymieniać. Pomysłów na zabawę jest mnóstwo, ale wydaje mi się, że co innego jest w tym wszystkim jest kluczowe – aktywne uczestnictwo rodzica. Nie chodzi o to, aby tylko zaopatrzył dziecko w potrzebne akcesoria i pokazał, jak się można bawić. Ma być równorzędnym partnerem w zabawie, który raz jest twórcą pomysłów, a innym razem ich odbiorcą.

Ale nie każdy ma ogród, kawałek chodnika przed domem.

Wiele zabaw, które przed chwilą wymieniłam, można zmodyfikować i dostosować do warunków mieszkaniowych. Bardziej stacjonarną propozycją jest budowanie wszelkiego rodzaju konstrukcji. Podstawowym materiałem budulcowym są klocki, ale równie dobrze można wykorzystać rolki po papierze toaletowym, kubeczki po jogurtach, butelki po napojach lub kartony i pudełka. Wystarczy nakreślić temat (np. „dziś budujemy smoki”), a dziecko od razu zamieni się w pomysłowego konstruktora. Spróbujmy dać mu różnego typu patyczki, słomki, spinacze, sznurki, skrawki tkanin, małe kawałki papieru i zaproponować, aby skonstruowało most łączący dwa krzesła ustawione naprzeciwko siebie… Rozwiązania mogą być zaskakujące. Dzieci uwielbiają budować kryjówki, domy, namioty. Umożliwiajmy im to. Czasem wystarczy pomysł, drobna sugestia, aby dziecko uruchomiło swoją wyobraźnię i zaczęło wymyślać własne rozwiązania, a przy okazji ćwiczyło sprawność manualną oraz takie umiejętności, jak myślenie przestrzenne, analizowanie, przewidywanie czy szacowanie.

A może malowanie?

Kolejną propozycją są wszelkiego rodzaju aktywności plastyczne. Lepienie, malowanie, rysowanie, wydzieranie, wyklejanie – technik plastycznych jest mnóstwo. Ale nie ograniczajmy się tylko do kartki A4. Te same rolki, kubeczki, kartoniki, które przed momentem wykorzystywaliśmy do tworzenia konstrukcji, teraz mogą posłużyć jako materiał do zrobienia wazonu, mebli dla lalek, biżuterii, postaci do teatrzyku, pojazdów itd. Weźmy najzwyklejszą skarpetkę. Wypełniona ryżem i związana u góry – staje się gniotkiem. Doszywając albo doklejając do niej uszy, łapki, nos i oczy – mamy figurkę. Nałożona na dłoń zamienia się w pacynkę, która będzie jednym z aktorów w rodzinnym teatrzyku. Wieczorem, ta sama skarpetka, zagra w teatrzyku cieni. Spektakle można nagrać i przesłać do dziadków, wujostwa lub koleżanek i kolegów. Dzielmy się naszą twórczością.