Witamy w kwietniu! Najnowszy numer SUKCESU jest już dostępny 🌞 zapraszamy do lektury najpopularniejszego magazynu lifestylowego o Poznaniu 🌞  

Organizator:

Piętnastka – Reaktywacja

20.12.2018 12:00:00

Podziel się

W grudniu mija dokładnie rok od reaktywacji Poznańskiej Piętnastki – kultowego w mieście bandu, który tak kiedyś, jak i dziś, oferuje swoim słuchaczom muzykę rozrywkową w ambitnej swingująco-jazzującej odsłonie. Muzycy, pod wodzą Macieja Fortuny, wydali właśnie płytę – największe hity poznańskiego składu. Zadanie wcale nie było łatwe, bo część materiału należało odtworzyć ze słuchu…

ROZMAWIA: Anna Skoczek
ZDJĘCIA: Sławomir Brandt

Siedziba stowarzyszenia przy ulicy Bukowskiej to 150 metrowe mieszkanie w starej kamienicy. Wysokie sufity, surowy wystrój…

Maciej Fortuna: To nasze miejsce spotkań i pracy. Mamy tu też kuchnię, pomieszczenie archiwum, a przede wszystkim wygłuszony pokój, w którym gramy. To nasze miejsce w Poznaniu, gdzie organizujemy naszą pracę. Lokal udało nam się zdobyć dzięki pomocy miasta i Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych.

To tu pracowaliście nad nowym materiałem?

Też. W grudniu premiera naszej pierwszej płyty będącej częścią większego projektu – „Poznań Miliana” – który rozpocząłem już dwa lata temu. Zainspirowało mnie spotkanie z Jerzym Milianem, a już ostatecznym elementem przesądzającym o tym, że twórczość tego artysty nigdy nie będzie dla mnie obojętna, była dedykowana mi kompozycja „Music For Mr Fortuna”, którą wydałem pod koniec 2016 roku. Od 2017, co roku, ukazują się kolejne wydawnictwa z utworami Jerzego Miliana, albo mocno związane z Jego twórczością i postacią.

Czym inspirowaliście się zbierając materiał na płytę?

W tym roku naturalne stało się połączenie legend. Z jednej strony Jerzy Milian, ale jest też Jan Ptaszyn Wróblewski, Janusz Hojan, Benon Hardy, Wojciech Lechowski… To oni tworzyli Poznańską Piętnastkę, która w latach 50., 60. i 70. uświetniała życie muzyczne Poznania. Działo się tak za sprawą nagrań radiowych. Dla zespołów radiowych była wtedy wyznaczana norma miesięczna dotycząca nagrań i trzeba było zarejestrować na przykład 40 minut muzyki, dodatkowo też wykonania z wokalistami, utwory wokalno-instrumentalne i tak dalej. W tych czasach muzycy po próbach w filharmonii czy w operze kończących się o 13.00 albo 14.00, po krótkiej przerwie, szli do radia i tam nagrywali. Grali świetnie i można powiedzieć, że grali z biegu te utwory, które akurat wstawiali na pulpit. Ten kunszt gry, w moim odczuciu, był nawet dużo wyższy niż dziś. Może mniej rzeczy ich wtedy rozpraszało?

Nie była to trochę gra na akord?

Oczywiście nie zawsze było doskonale. Zdarzają się czasami nagrania, w których słychać pośpiech, albo wręcz ćwierćtonowe dysonanse. Dziś, w żadnej produkcji, takie błędy by nie przeszły, ale wiadomo, to były inne czasy… Czasami kompozytorom i aranżerom płacono od taktu, albo płacono za czas. Kiedy płacono od taktu, to kompozytorzy pisali w taki sposób, żeby tych taktów było kilkaset. Jeśli liczył się czas, to utwory były bardzo powolne, można powiedzieć – rozwleczone.

Poznańska Piętnastka też w tej rzeczywistości tworzyła…

Dokładnie tak. W trakcie przygotowywania projektu reaktywacji zespołu, walne zgromadzenie Stowarzyszenia Jazz Poznań uświetnili swoją obecnością prof. Zdzisław Nowak, Wojciech Lechowski i Benon Hardy, którzy grali w Poznańskiej Piętnastce. Opowiadali nam te wszystkie ciekawe historie. Wspominali, jak to było. Mówili nam też, że nie grali wtedy koncertów, że Piętnastka była zespołem typowo radiowym. Doszukaliśmy się jednak w archiwach Estrady Poznańskiej, że Poznańska Piętnastka grała chociażby na Poznańskiej Wiośnie Estradowej. Na ten festiwal zapraszano zespoły, artystów z krajów bloku wschodniego. Poznańska Piętnastka pod dyrekcją Zygmunta Mahlika pracowała do 1978 roku. Pod nazwą zespołu w archiwach Radia Poznań możemy znaleźć dziś ostatnie nagrania właśnie z tego roku. Zaczęli grać w 57 roku, kiedy to Jan Ptaszyn Wróblewski skomponował utwór pt. „Drewienko” na otwarcie poznańskiego oddziału Telewizji Polskiej. Niestety, mnóstwo materiałów audio i materiałów wideo z tego okresu przepadło…

Dlaczego?

Wtedy muzycy grali przede wszystkim na żywo. Telewizje i Radia nie rejestrowały i nie przechowywały tych nagrań, ponieważ taśmy były drogie. Stacje emitowały występy na żywo i na tym się kończyło. Reaktywowana Poznańska Piętnastka gra największe szlagiery z tamtego okresu i mamy dziś w swoim repertuarze również utwór „Drewienko”. Chociaż oczywiście w nowej wersji, świeżej aranżacji Iwony Witek. Z początku gramy go tradycyjnie, ale później jest już bardzo nowocześnie. Niestety, z czasów pierwszej Piętnastki zachowało się też niewiele nut. Część utworów musieliśmy odtwarzać ze słuchu. Dostęp do nagrań mieliśmy dzięki archiwum Radia Poznań, ale odtwarzanie zapisów nutowych poszczególnych partii instrumentów było naprawdę ciężką pracą. Taką poznańską, żmudną i wymagającą precyzji. Ale zrobiliśmy to.

Ile osób grało i gra w Poznańskiej Piętnastce?

Było i jest nas więcej. Kiedy orkiestra powstawała, zebrało się piętnaście osób. Później to ewoluowało i w niektórych projektach nagraniowych uczestniczyło nawet dwudziestu muzyków. Ale z drugiej strony zdarzało się tak, że pod nazwą Poznańska Piętnastka grał kwintet. My też zaczęliśmy w piętnaścioro, ale po castingu skład poszerzył się nam do 16 osób. Jesteśmy zgranym zespołem, trenujemy co poniedziałek. Ostatnio próby odbywają się w Domu Tramwajarza na Jeżycach.

A koncerty?

Do tej pory w Poznaniu zagraliśmy cztery koncerty, organizujemy też otwarte próby i wyjeżdżamy poza miasto robiąc koncerty i warsztaty. Dzięki wsparciu Urzędu Marszałkowskiego zagraliśmy i pracowaliśmy z młodzieżą w Poniecu, Ostrowie i Krzyżu Wielkopolskim, Kole czy też w podpoznańskim Przeźmierowie.

Działacie jako projekt. Co się stanie, kiedy skończy się Wam dofinansowanie? Znikniecie?

Bez dofinansowania trudno wyobrazić sobie przyszłość Piętnastki. Wszystkie wydarzenia organizowane dla nas przez Stowarzyszenie Jazz Poznań to koncerty bądź warsztaty muzyczne ze wstępem wolnym. Chcemy grać dla publiczności, której nie stać na drogie wydarzenia związane z renomowanymi poznańskimi festiwalami. Docierać do osób z niepełnosprawnościami, grać zarówno dla seniorów pamiętających czasy Poznańskiej Piętnastki Radiowej, jak i dla młodych żądnych orkiestrogrania na żywo. Pomysłów na 2019 rok jest masa, m.in. cykle koncertowe w najrozmaitszych miejscach Poznania, potańcówki, koncerty z muzyką na żywo do filmów, akcje performatywne, trasy koncertowe czy nawet przegląd piosenki. Mamy też plany niewielkich koncertów w domach dziecka, domach pomocy społecznej czy ośrodkach dla bezdomnych. Chcemy robić warsztaty i popularyzować nie tylko w Poznaniu ambitną muzykę rozrywkową. Mamy w swoim składzie wokalistów, którzy oprócz tego, że śpiewają piosenki, realizują też partie wokalne w sposób bardzo instrumentalny. To daje orkiestrze określoną barwę. Do tego też dążył Jerzy Milian. Żeby mieć właśnie swoją charakterystyczną barwę. On doprowadził do tego, że jego muzyka była bardzo „milianowa” i rozpoznawalna. Jego orkiestra miała swój znak filmowy w postaci brzmienia. Do tego dążymy.

Co zabrzmi w wykonaniu Poznańskiej Piętnastki na płycie?

Będą to częściowo utwory kompletnie zapomniane, ale będą też takie, które wszyscy znają i które wywołują na twarzach uśmiech. Mamy taki jeden kawałek. Koleżanka, która go śpiewa, już kilka razy poprosiła, żebyśmy przestali go grać. To jest piosenka „W moim mieście nad Wartą”, gdzie tekst zaczyna się od słów „W moim mieście nad Wartą, ratusz kłania się wiatrom. Tutaj spędzić chcę swoje dni…” i dalej sobie tak leci. Z jednej strony czujemy tu dreszcz żenady, a z drugiej strony łezka kręci się w oku. Za każdym razem, jak gramy ten utwór i słuchają nas osoby powyżej sześćdziesiątki albo nawet siedemdziesiątki, to podchodzą do nas z radością. Mówią też, jakie to piękne i chcieliby kupić płytę. Raczej nie umieszczę go na płycie, ale w albumie pojawią się utwory big-bandowe Jerzego Miliana zaaranżowane na Piętnastkę. Pojawią się tam „Spotkanie w metrze”, „Waleczny biedron”, „Młoty na widowni”, „Bazar w Aszchabadzie”. Na koncercie premierowym albumu zagramy bardzo znane kompozycje Jana Ptaszyna Wróblewskiego, jak chociażby „Zielono mi”. Z jeszcze bardziej popularnych jest też na przykład „Parostatek”.

Skupiacie się tylko na nowych aranżacjach?

Pracujemy teraz nad autorskim repertuarem. Już zaczęliśmy od koncertu w ramach Festiwalu Animator. Tam zagraliśmy autorską kompozycję Iwony Witek. Oprócz tego, właśnie komponuję kompletny nowy program dla Poznańskiej Piętnastki. Półtoragodzinny koncert autorskich kompozycji, z którymi będziemy mogli występować. Przygotowuję też nowe aranżacje poznańskich szlagierów tanecznych z lat 60., 70. i wczesnych lat 80. I na pewno zrobię „Parostatek” w bardzo zakręconym i powyginanym aranżu…