Witamy w kwietniu! Najnowszy numer SUKCESU jest już dostępny 🌞 zapraszamy do lektury najpopularniejszego magazynu lifestylowego o Poznaniu 🌞  

Organizator:

Piszę dla moich wnuków

01.12.2021 06:00:00

Podziel się

Jest „Smok Wawelski”, „Na poznańskim rynku”, czyli historia o koziołkach, „Pan Twardowski” i „Złota kaczka”. To „Legendy zaczarowane”, które wierszem napisała Dorota Sobaszkiewicz, a graficznie odpowiednio oprawiła Ekipa Czarownika. Pisane z potrzeby serca, dla wnuków, zyskują coraz więcej sympatyków i czytelników wśród dzieci. I warto po nie sięgnąć myśląc o świątecznym prezencie, bo podarowana mądrość nie ma ceny.

ROZMAWIA: Joanna Małecka
ZDJĘCIA: Joanna Dorszyk

Lubisz książki?
Oj tak, bardzo. Czytam, odkąd pamiętam. Moje upodobania książkowe zmieniają się z czasem, nastrojem, porą roku. Czasem sięgam po powieści obyczajowe, potem zwracam uwagę na biografie, seriami czytam autorów, którzy przypadną mi do gustu, a potem nagle mam przerwę i odstawiam książki.

Czy masz książkę, która wybitnie Cię wciągnęła?
Isaac Bashevis Singer to autor, po którego książki często sięgam. „Dwór” i „Spuścizna” – te przeczytałam dwa razy. Za drugim mniej mi się podobały (śmiech). Chyba pierwsze czytanie jest najlepsze.

Czytałaś swoim dzieciom?
Tak, oczywiście, bardzo często. A dzisiaj moje córki czytają swoim dzieciom.

Pewnie „Legendy zaczarowane”.
Skąd wiedziałaś? To jest lektura obowiązkowa w naszej rodzinie (śmiech). Zdarza się, że odpytuję wnuków, czy rodzice faktycznie im czytają (śmiech).

Babcia też czyta?
Jak tylko mogę, to czytam. Zresztą uwielbiam to robić. Czasami przegrywam z elektroniką. Ale tam też jest wiele książek.

„Legendy zaczarowane”, których jesteś autorką, są nietypowe, bo napisane wierszem.
„Legendy zaczarowane” adresowane są do dzieci i dorosłych, którzy mają ochotę zabawić się w aktorską recytację lub teatr. Motywy zostały zaczerpnięte ze znanych opowieści, ale trochę zmienione i uwspółcześnione. W naszych legendach staramy się odbiorcę rozśmieszyć i zaciekawić, trochę przestraszyć, ale nie za bardzo, dlatego najbardziej okrutne motywy, tak charakterystyczne dla bajek i legend, zostały w naszej wersji pominięte.

Do tego są niezwykłe ilustracje.
Mam doskonałą grupę ilustratorów i czasem aż zaskakuje mnie ich wizja. Zresztą jest to bardzo owocna współpraca. W ogóle zespół, który pracuje przy legendach, nazywa się Ekipa Czarownika. Tworzą ją: Marta Machowiak, Emil Szpechciński, Anna Kopeć, Karolina Krawczyk, Natalia Maria Liput, Patryk Daszkiewicz, Damian Pacholski i Patryk Godleś. Czarownik to ja (śmiech).

Skąd u Ciebie zainteresowanie pisaniem?
Piszę, odkąd pamiętam. A w ogóle to lubię występować. Od najmłodszych lat występowałam, gdzie tylko mnie chcieli (śmiech), nawet w zespole tanecznym, chociaż kompletnie mi to nie szło. Pamiętam, kiedy zgubiłam pantofel i kilka osób się o niego potknęło. Za to recytowałam od zawsze. Ustawiałam krzesła, brałam dzieci z bloku i organizowałam przedstawienia. Rodzice musieli to oglądać. Teraz, kiedy piszę bajki, większą przyjemność sprawia mi występowanie i wspólne czytanie z dziećmi z podziałem na role.

Kiedy postanowiłaś napisać pierwszą książkę?
Kiedy wyjechałam na Alaskę. To było pięć lat temu. Usłyszałam tam historię, która mnie zafascynowała. Bohaterką była kobieta. I powstał w mojej głowie tytuł „Dawno temu na Alasce”. To jest opowieść, która cały czas powstaje. Główną bohaterką jest Susan Butcher, amerykańska maszerka, która wygrała Iditarod Trail Sled Dog Race w 1986 roku, druga czterokrotna zwyciężczyni w 1990 roku i pierwsza, która wygrała cztery z pięciu kolejnych wyścigów. Na Alasce upamiętnia ją Dzień Susan Butcher. Niesamowita osoba. Miała psa, który w mojej historii nazywa się Atos i przyczynia się do wszystkich jej sukcesów. Niestety przegrała z białaczką.

A skąd pomysł na książki dla dzieci?
Zaczęło się od tego, że pomimo iż skończyłam filologię polską i książki towarzyszą mi całe życie, to nie wiedziałam, że potrafię rytmicznie tworzyć rymowanki. Stało się tak, kiedy mój kolega zakpił ze mnie wierszykiem, którego wysłał mi smsem. I sobie pomyślałam: teraz ci dopiero odpiszę rymowanką. I tak mi to poszło, że nie sądziłam, że aż tak potrafię. A potem się zaczęło. Były piosenki i wierszyki z okazji urodzin, imienin dla moich znajomych, przyjaciół. Na końcu powstały legendy.

Jesteś poetką?
Nie nazywam się poetką, jestem wierszokletką. Piszę dla moich wnuków. Właściwie nie tylko dla swoich. Dla wszystkich wnuków.

Ile masz wnuków?
Siedmioro. Sama mam piątkę dzieci. Jak widzisz, mam dla kogo pisać (śmiech). Dodatkową atrakcją legend jest ich wersja audio, do pobrania przez każdego nabywcę książki, zwana „BajkąCzytajką”. Pierwszą bajkę nagrałam ze Studiem Kropka i była to legenda o poznańskich koziołkach. W rolę starosty wcielił się sam Starosta Powiatu Poznańskiego – Jan Grabkowski. Narratorem jest Artur Szych, lalkarz i zawodowy aktor. Damski głos podkładała Ola Szych, a nawet ja (śmiech). Polecam, posłuchaj. Twórcą pozostałych słuchowisk jest studio nagrań Moshpit Records.

Wydałaś cztery tomy legend zaczarowanych.
Jest „Smok Wawelski”, „Na poznańskim rynku”, czyli historia o koziołkach, „Pan Twardowski” i „Złota kaczka”.
Czy rymy same Ci przychodzą, czy musisz mieć taki swój moment?
Przede wszystkim musi być wcześnie rano. Muszę mieć wypoczęty umysł. Nikt nie może mi przeszkadzać. Bardzo często włączam sobie muzykę lub sama podśpiewuję. A kiedy nie mogę znaleźć rymów, to odchodzę od biurka. Potem wracam i pomysły przychodzą same. Nigdy nie odpuszczam.

Napisałaś książki, ale do tego musiały powstać przecież ilustracje.
Moje książki faktycznie wymagają bogatych ilustracji. Współpracuję ze wspomnianą już Ekipą Czarownika. Każdy ma inną wizję tego, co napisałam i dzięki temu powstają ilustracje w różnym stylu. Żeby było śmieszniej, moja ekipa nigdy wcześniej nie robiła ilustracji do książek. I właśnie o to chodzi. Dzięki temu tworzymy coś zupełnie nowego.

Ta grafika nie jest skomplikowana, ona pobudza wyobraźnię.
Skoro tak to widzisz, to bardzo się cieszę. Te nasze ilustracje mają bawić, cieszyć oko dziecka, zainteresować. Ja opowiadam słowem rymowanym, a oni opowiadają obrazkami, które tworzą całość.

Jak rodzina zareagowała na gotowe, wydane już legendy?
Wszyscy bardzo się ucieszyli. Rodzina kibicuje mi od samego początku. Zresztą wszyscy widzieli próbne wydruki i je oceniali. Kiedy ukazała się pierwsza książka, to wysłałam ją do przyjaciół w prezencie gwiazdkowym i też zostałam miło przyjęta.

Książki można kupić w Internecie?
Tak, mam specjalny sklepik na stronie www.bajkazklasa.pl, gdzie można kupić bajki, a w prezencie dostaje się plecak marki PASO.

To jest doskonały pomysł na prezent.
Dziękuję, że tak uważasz, ja polecam z całego serca.

I ja! Piszesz już kolejną książkę?
Tak. Tym razem będą to bajki z tysiąca i jednej nocy, zupełnie inne niż legendy. Moim wielkim marzeniem jest to, aby jakaś szkoła wystawiła spektakl na podstawie moich legend. To byłoby zwieńczenie mojej pracy.

Dlaczego warto sięgnąć po Twoje książki?
Dlatego, że są to fajne, polskie legendy, chyba troszkę zapomniane. Są krótkie, skupiają najważniejsze fakty, jest to dobry materiał dla dzieci, które lubią bawić się w teatr z podziałem na role, lubią recytować i śpiewać. Wydaje mi się, że jest to świetny materiał dla przyszłych aktorów, reżyserów. Chciałabym, żeby sięgnęły po nie wszystkie wnuki, bez wyjątku.